Obserwatorzy

wtorek, 6 września 2011

Mój szpitalik

Witajcie,piszę do Was dzisiaj z nietypowego miejsca,a mianowicie ze szitala.Co 2 tygodnie tu jestem i muszę zostawać na kilka dni ponieważ dostaje terampię,bez której...... nie będę pisał,bo tak jakoś zawsze łza mi się kręci w oku,a trzeba w życiu być twardym nie miękkim ;-).
Więc z jednej strony szlałfikiem leki sobie płyną,a ja grzeczniutko leżąc w łóżku,obłożony gazetami tworzę te swoje "cudeńka".Dobrze,że choć paluszki mi nie sztywnieją i ciągle jeszcze moga pracować.W życiu bywa różnie,czasem los nie szczędzi nam kłopotów i zmartwień ale zawsze,czasem paradoksalnie,może nawet dla zabawy zostawia malutką furteczkę,niczym z powieści o Alicji w krainie czarów,abyśmy starali się walczyć i choć nie bez ran większych czy mniejszych spróbowali przez nią przejść.Bo zawsze po najciemniejszej,bez gwiezdnej nocy nastaje poranek złotem i purpurą słońca oblany,rosa skrzy się brylantowo na szmaragdowych łąkach,a lasem przechadza się Nadzieja,która uśmiech się do każdego z nas.
Ależ mi się poetycko poklikało po klawiaturze mego komputerka. ;-)
Miłego dnia Wszystkim życzę i dużo słoneczka,bo lato nam się kończy ale przecież mamy cudną piękna polską jesień przed sobą.

2 komentarze:

  1. No faktycznie, poplynales z tymi opisami przyrody niczym Orzeszkowa :P widac szpital sluzy Ci do tworzenia ekspresji epicko-poetycznych :))) slicznie i tyle :))
    Trzymaj sie Siostro Najmilensza :D :** ja wierze w to, ze bedzie dobrze :DD Trzymaj kciuki za mnie, bo tez mi sa potrzebne!! :)) Ciao :)

    OdpowiedzUsuń
  2. e, no stary, czasem mozna byc "miętkim"...

    OdpowiedzUsuń