Obserwatorzy

czwartek, 10 listopada 2011

Nowinki wczesno poranne, a raczej późno nocne.

Witajcie Kochani ;-). Jednak to prawda, nieprzespane noce mają tą jedną zaletę,że bywają kreatywnie wykorzystane. Rano trudno oczka otworzyć ale aromat kawki zaraz mnie postawi na nogi. Mozolnie zdjęcie po zdjęci uwieczniam moje prace z nadzieją,że jeszcze troszeczkę uda mi się wyczarować tym moim aparacikiem w telefonie choć troszkę życia i barw. Niestety nadszedł czas intensywniejszego myślenia, a raczej realizacji kupna sprzętu z prawdziwego zdarzenia, bo inaczej już się nie da. Wasza wyrozumiałość na jakość moich zdjęć w końcu się wyczerpie ;-) , a i ja już nie mogę tak dłużej. Więc dopisuje kolejną pozycję do mojej listy planów do zrealizowania ;-).
Bardzo serdecznie dziękuję za komentarze i wpisy,jak zawsze sprawiają mi ogromną radość.
A teraz kilka odpowiedzi na pytania.
Majcia to prawdziwa księżniczka najwspanialszej rasy na świecie, czystej krwi kundelkowej. Na zdjęciu wydaje się duża ,a w rzeczywistości jest postury troszkę większego terierka. Ma cudną biszkoptową barwę i kremową kryzę. Jest grzeczna ,czasami ;-) ale to mądra sunia. Po spacerku grzecznie podaje wszystkie 4 łapki i bez wytarcia w czystą ściereczkę i dokładnemu wyczeseniu futerka nie wejdzie do domu. Taka mądralinka! Wie,że pan nienajzdrowszy. Tak kiedyś sobie myślałem o zwierzątku ale niestety ze względu na moją chorobę na myśleniu się kończyło. Aż tu los 3 lata temu sprawił mi niespodziankę i nieco wystawił na próbę.Jeśli Was nie zanudzę to opowiem co się wydarzyło.
Trzy lata temu do baru prowadzonego przez bliska mi osobę zawitała malutka,wygłodzona i wyziębiona sunia.Bar znajduje się przy trasie nieopodal lasu.Tam sunia znalazła ratunek i opiekę.Dostała na tarasie wielkie,ocieplone pudło, a był to koniec pażdziernika i zamieszkała w nim.Witała radośnie gości baru ale nie zakłucała ich spokoju i w żadnym razie nikomu nie przeszkadzała. Po tygodniu czy 2 zaczęła przybierać na wadze wizualnie tylko tak jakoś szybko iż w niedługim czasie było wiadomo dlaczego. Domek został jeszcze bardziej docieplony,w menu dostawała lepsze kąski,wszyscy pracownicy baru zaangażowali się w pomocy przyszłej mamusi ;-).
Aż 16 listopada suncia zniknęła. Poszukiwania nie odniosły skutku ale wpadliśmy na pomysł,że sunia nie chciała robić nam kłopotu i pewnie znalazła bezpieczne i ustronne miejsce na swój poród. Był listopad,minusowe temperatury i padał śnieg.Nie myśląc długo zaczeliśmy jej szukać. Aż w pewnym momencie usłyszeliśmy cichutkie popiskiwanie dochodzące z pobliskiego lasu za płotem oddzielającym las od baru.Andrzej przeskoczył przez ów płot i ruszył w kierunku dobiegających popiskiwań i nagle zobaczył małą jamkę, pewnie po jakimś lisku, w której zobaczył zwiniętą w kłębuszek,dygoczącą z zimna sunię ,a pod jej brzuszkiem 6 maleńkich, cudnych stworzonek.Bez namysłu zaczął zbierać rodzinkę,maluchy chował w kieszeń kurtki,owijał szalikiem,sunia jakby rozumiała,że chce jej pomóc ujęła w pyszczek jednego maluszka i drepcząc za Andrzejem poszli w kierunku baru.Przywitaliśmy ich ze łzami w oczach i nadzieja w sercach,że wszystko będzie dobrze,bo baliśmy się,że mama i maluszki strasznie przemarzli i może być różnie,choć nie staraliśmy się myśleć o złych rzeczach.Przygotowaliśmi rodzince posłanie pod jedną z szafek,wiedzieliśmy,że to niezgodnie z przepisami sanepidu ale na szybko nie wiedzieliśmy co wymysleć,teraz priorytetowym celem było pomóc maluszkom.No i się udało!Urodziło się 5 piesków i jedna sunia,właśnie Majcia.


Mamusia dzielnie opiekowała się swoimi maluszkami ale i pozwalała nam na pomoc sobie.Wiedziała,że i ona i maluszki są bezpieczne więc żyło nam się wspólnie dobrze.Maluszki szybko przybierały na wadze i każdego dnia zaskakiwały nas nowymi sukcesami w swoim rozwoju.Majcia była jednym z mniejszych psiaczków ale szybko stała się naszym pupilkiem,w końcu jedyna panienka ;-).






 Aż pewnego dnia przyszedł czas na szukanie domków dla wszystkich.Smutek nas ogarnął ale i nadzieja,że uda nam się znaleźć dobrych, nowych opiekunów. I tak się też stało.Daliśmy ogłoszenie i w niedługim czasie maluszki znajdowały nowe domki.
Po Majcie 2 w kolejce pojawiła się starsza Pani i była bardzo szczęśliwa,że może zabrać suncię do siebie.Wtedy i my byliśmy zadowoleni,choć łezki się pokręciły w oczach przy pożegnaniu ale nadzieję mieliśmy ogromną,że razem będzie im dobrze.
Psia mama wyjechała z jedym "synkiem" do niemiec,bo zabrał ją jeden z gości baru,nawet przysłał zdjęcie z domu,oj trafiło się im naprawdę cudne  psie,szczęśliwe życie.
Aż tu po 4 tygodniach w drzwiach baru pojawiła się Pani z naszą suncią ze słowami,że nie może się nią opiekować,bo niegrzeczna jest strasznie,wszystko gryzie i okrutnie szczeka.Majeczka wyglądała strasznie!!! wystraszona,zziębnięta,okrutnie chuda,prawie zagłodzona!!!Bez namysłu zabraliśmy ją do siebie.Płakaliśmy jak dzieci i prosiliśmy wszystkie anioły żeby pomogli nam poraz kolejny uratować Majcię.


I poraz kolejny,po długim leczeniu i wielu przeciwnościach losu udało się!!!
Teraz nawet jeśli czasem alergia mi dokucza,łzy kapią po brodzie,a z nosa mały kranik to wolę wziąść podwójną dawkę leku,bo Majcia jest już moja i nikomu jej nie oddam. Choć czasem bywa niemądra,niesłucha nikogo to jak tylko spojrzy na mnie tymi swoimi migdałowymi oczkami,to wszystko mija, a nawet jak są jakieś małe gniewoszki i muchy w nosie to w 1 sekundzie o wszystkim zapominam.Paradoksalnie jeśli chodzi o czyste objawy alergii to Majcia jest dla mnie jak szczepionka ;-).Częste przebywanie w jej towarzystwie uodparnia mnie na alergeny, które ma na sobie,choć jest czyściutka ;-).
I tak się rozpisałem straszecznie,troszku klawiaturę zmoczyłem łezkami ale wspomnienia wróciły i dobre i złe.Ale taka jest ta moja historia kiedy to Majcia zagościła u mnie.









A teraz kilka zdjęć moich nowych tworków.Najpierw niebiańsy goście choć tak na prawdę to Pani Lasu, a może Elficka księżniczka i Gejsza.















Dwie nowe misy.








Patera na owoce jedna z pierwszych niestety nieco nie udana,bo troszkę spękała na brzegach ale za to ma swój charakterek.




I mydelniczka.


Dziękuję za wytrwałość i mam nadzieję,że tym moim dzisiejszym pisaniem nie zanudziłem Was zbytnio.Dziękuję,że jesteście ze mnią i mnie wspieracie.Choć czasem trudno i los poplącze te nasze pajęczynki to trzeba się choć raz dziennie uśmiechnąć, a dzięki Wam uśmiecham się częściej. Miłego dnia i dziękuję.

39 komentarzy:

  1. Jaka piękne historia, aż mi się łezki w oku zakręciły :) Majcia to ma szczęście! Super :)
    Ja uwielbiam wytwory ceramiczne, nawet jeśli są mnie udana, to i tak są niepowtarzalne i piękne :) I zachwycać się nimi zawsze będę! Wszystko oryginalne i niepowtarzalne! Miłego dnia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Grzesiu mam jeszcze prośbę, mógłbyś zlikwidować tę weryfikację słowną, pliiiiiis :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Sunia przesłodka i historia wzruszająca wielce :)
    Twory Twych łap świetne :) jak zwykle misa nr 2 to mój faworyt, takie ogrodnicze zboczonko :) pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  4. Śliczny psiurek, nasuwa się pytanie "czy te oczy mogą kłamać...?", to spojrzenie psiurkowe jest rozbrajające już widzę jak przekręca ten swój łepek raz w jedną raz w drugą stronę i uszy jej tak ładnie na pewno klapią przy każdym ruchu :-)
    Mydelniczka jest śliczna...
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zacznę od końca, czyli pochwaleniu wytworków, bo są śliczne.
    A teraz Majcia - jej historia i Twoje do niej podejście umocniły mnie w przekonaniu, że może jeszcze świat się nie skończy, dopóki są wrażliwcy równi Tobie. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Historia ,którą opowiedziałeś bardzo wzruszająca,a Majcia na tych zdjęciach to słodziak z niej okrutny :)))
    Gliniane wytwory wszystkie piękne i ta mydelniczka po prostu super :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo się przyjemnie czytało tą psinkową historię, ja też nie umiałabym przejść obojętnie, najchętniej to bym wszystkie przygarnęła chociaż mam już 3 pieski i 3 koty- to już takie mini zoo. Niektóre pieski to mają ciężki żywot i dobrze, że Majeczka trafiła w takie dobre ręce.

    A jakby ktoś chciał pomóc to zapraszam na karmimypsiaki.pl - wystarczy e-mail i 3 osoby i już jest jedzonko dla pieska.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Prawdziwie bohaterskie grono masz wśród swoich przyjaciół. Dobrze, że Majcia trafiła w końću do Ciebie. Pewnie i ona nie zamieniłaby Cię na innego pana:) Ja też mam suczkę kundelka z "odzysku" i "po przejściach" jest bardzo mądra, choć mojemu tacie z pyska przypomina B. Gieremka:) stąd ma na imię Broncia:)
    Nieudana patera wcale nie wygląda na nie udaną, zanim przeczytałam w czym tkwi jej feler pomyślałam, że to efekt zamierzony:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Historia Majci niesamowita...
    Trafiłam na Twój blog i cuda zastałam!Cudeńka Tworzysz.Nie będę chwalić każdego z osobna bo wszystko piękne i ma charakter :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. brawo:) nie taka alergia straszna jak ma się ukochanego przyjaciela obok:) cudna jest i na pewno mądra, bardzo dostojnie wygląda na tym zdjęciu na kanapie, prawdziwa dama:) a misy i patery rewelacja:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mydelniczka istne cudo. Dla Majci moc uścisków :)

    OdpowiedzUsuń
  12. mój mężus jest alergikiem......i mamy koty...ale na nasze kociaki tak jak pisałes siś uodparnia:))))psincia słodka:))) a mydelniczka zawojowała moim sercem:))....i proszę zlikwiduj tę weryfikację!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Psinka miała szcęście,ze trafiła na takich dobrych ludzi :))) A na zdjęiach myslałam,że to labrador,bo tak potężnie wyszła ;) Ja mam nieswornego beagla ale życie bym za niego oddała. Twoje prace są piakne,a najbardziej podonba mi się gejsza i oddychajaca misa (ta z dziurkami) doskonale by sie spisała wroli "owocowej misy" bo owoce mogłyby oddychać a nie kłębi się na spodzie jakiejś miski tak jak to czesto bywa i więdnąć.

    OdpowiedzUsuń
  14. Wzruszająca historia, a Twoje nowe dzieła jak zwykle przepiękne :-)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  15. Wzruszająca opowieść, jak to dobrze, że są jeszcze wrażliwi, odważni i skłonni do poświęceń ludzie! Wielkie szczęście miała mama Majci i jej dzieci. Majcia jest przecudna i jak widać - szczęśliwa. Pod naszym dachem też często goszczą zbłąkane zwierzaki: był wspaniały golden Frodo, koci maluszek Kaziuk, labrador Boss, york - Jurek i ostatni bidul - Znajduch. Wszystkie pieski trafiły po jakimś czasie do swoich właścicieli (udało się ich odszukać), a Kaziukowi znaleźliśmy dom - choć łatwo nie było. Najwięcej psiaków błąka się po okolicy w okresie wakacji i niestety po świętach Bożego Narodzenia. Po świętach jest gorzej - znajdowane są porzucone szczeniaki. W ubiegłym roku znajomi znaleźli przywiązanego do drzewa (w środku lasu) czteromiesięcznego, przepięknego labradora. Straszna historia, ale ze szczęśliwym zakończeniem. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  16. historia faktycznie wzruszająca. Całe szczęście że wszystko się w końcu dobrze ułożyło.
    Jeśli chodzi o Candy niespodziewajkę to się zapisuj;D Tylko zostaw komentarzyk pod odpowiednim postem! Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  17. Interesująco się czytało tę opowieść, wzruszyła mnie bardzo.Z Twoich wytworków największe wrażenie zrobiła na mnie mydelniczka, jest bardzo ładna.

    OdpowiedzUsuń
  18. Wzruszające opowiadanie,figurki przepiękne!!

    OdpowiedzUsuń
  19. Witaj,
    piękną ceramikę tworzysz i masz wielkie, dobre serce:)Mam nadzieję, że Majka pomoże Ci pozbyć się alergii. A z cudeniek stawiam na figurki i dziurowaną paterę.
    pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Piękne prace! Bardzo potwierdzają Twoją wrażliwość, o jakiej czytam :-)) no i bardzo indywidualną; ponoć indywidualistą jest każdy, tutaj jest jednak coś b. osobliwego.Podrap za uszkiem Majcię ode mnie :-)). Wiem, co to miłość do zwierząt, chociaz czasami myślę, że jestem troszkę sfiksowana na punkcie mojej Kitki - Miki. Miłej niedzieli i dobrego tygodnia. ...również fajnie, że Jesteś :-))

    OdpowiedzUsuń
  21. Niesamowita historia, dobrze, że znaleźliście suczkę, bo pewnie by biedaczysko nie przetrwała z tymi maluszkami, jakiś anioł postawił na jej drodze dobrych ludzi, ludzi, którym bliski jest los takich bezpańskich psów. A Majka, cóż ona to dopiero ma szczęście, bo mieć takiego Pana, który kocha aż do bólu, to jest dopiero coś i wcale Ci się nie dziwię, że wolisz czasami pocierpieć, ale mieć Majkę przy sobie, o pani która ją wzięła, a potem oddała, nie mogę mieć niestety dobrego zdania. Twoje prace są bardzo oryginalne, mydelniczka cuudna, uściskaj łapki Majki :)

    OdpowiedzUsuń
  22. No ładnie i ja się popłakałam, takie historie zawsze mnie wzruszają. Dobrze, że ta starsza pani odniosła ją z powrotem do Was a nie wyrzuciła:)) Zwierzęta to wdzięczne istoty i wspaniali przyjaciele:))) Ucałuj Majeczkę!!! Śliczności znowu nam pokazałeś :)) Pozdrawiam :)))

    OdpowiedzUsuń
  23. Wzruszającą opowieść napisałeś, niestety prawdziwą, tak szkoda mi zwierzaczków, które przez ludzką lekkomyślność mają taki ciężki los, sama mam psinkę ze schroniska,
    Majcia to prześliczna psinka i na pewno kocha Cię całym swym serduszkiem

    Twoje prace są wspaniałe, gratuluję!
    dziękuję za udział w mojej zabawie ;)

    pozdrawiam serdecznie
    Ula ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Grzegorz trzymaj się w tym szpitaliku, u nas mróz -5 i mroźna mgła otula chatkę, w piecu trzaska ogień, na stole gorąca herbata z sokiem malinowym, pozdrawiam wieczornie :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Masz dobre serducho a Majka szczęście!!! Baaardzo podoba mi się ta misa dziurawa...

    OdpowiedzUsuń
  26. Jeśli chodzi o zachowanie Majki to bardzo polecam Ci program " Zaklinacz psów" na National Geographic Channel. Nawet nie zadajemy sobie sprawy z tego, jakie błędy popełniamy przy wychowywaniu naszych pupili:) Z własnego doświadczenia powiem, że jego metody dają efekty:D Twory świetne:D

    OdpowiedzUsuń
  27. Piękna, wzruszająca historia. Cieszę się że tu trafiłam, piękne prace.

    OdpowiedzUsuń
  28. piękny piesek
    wpadnij do mnie:
    patsyhilton.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  29. Oj miękkie masz serducho :) Az się dziwię, że przegapiłam posta.
    A z wyrobków urzekła mnie dziurawa misa - aż się prosi do prezentacji serów :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Moja dusza przyrodnika bardzo się wzruszyła Twoją opowieścią. A patery i mydelniczka to prawdziwe cudeńka. Pozdrawiam. Ania:)

    OdpowiedzUsuń
  31. Urocza historia i piękna "jesienna panienka" (tak ja sobie nazwałam) :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Dobre macie serducha.Ja bym tez nie oddała nikomu:)Psiunia bedzie bardzo przywiazana do Was.Sliczny piesek.

    OdpowiedzUsuń
  33. Chyba wcięło mój komentarz. Napiszę jeszcze. O psiuni, o jej historii, która jest jak baśń. Na szczęście to prawda. A Twoje dzieła są śliczne. Zwłaszcza ta patera z liściem.

    OdpowiedzUsuń
  34. świetna twórczość. interesujące artefakty, oryginalne kształty i połaczenia :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Podoba mi się Twój blog! A patera z dziurami bardzo nietypowa i przyciąga wzrok! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  36. Piękna psinka :) a Twoje prace rewelacyjne zwłaszcza ta patera w dziury i kwiatowy anioł cudne :)

    OdpowiedzUsuń
  37. Grzesiu! cudowny blog,cudowne psiaki,cudowna ceramika ,cudowne opowieści i cudowny TY.Całym serduchem jestem z tobą.Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  38. Cudowna, wzruszająca historia, która świadczy o tym, jakim wspaniałym jesteś człowiekiem! Cieszę się, że tu trafiłam. Sunia mnie zauroczyła - no ale ja jestem sfiksowana na punkcie zwierzaków. Ceramika pięęęękna - szczególnie podobają mi się mydelniczka i patera z "zielskiem" :) Pozdrawiam cieplutko i wszystkiego dobrego życzę :)

    OdpowiedzUsuń