Jasna sala szpitalna, znajome twarze lekarzy i pielęgniarek i moje łóżko. Jak co dwa tygodnie jestem na swojej chemii w szpitalu. Ciężko, ale staram się uciekać myślami w miłe chwile, dobre miejsca. Gdzie ludzie uśmiechnięci, gdzie słychać brzęczenie owadów, trzepot motylich skrzydeł zapiera dech w piersiach ferią barw.Gdzie czas zatrzymał się na chwilkę w zadumie nad pięknem, którym Matka Natura szczodrze nas obdarowała.
Leżę cichutko, staram się nie myśleć,że boli. Wiem ,że z każdą kropelką jestem zdrowszy, każda kropla jest niczym ambrozja, napój bogów, który dawał im siłę po wszystkich zmaganiach. Tak czasem sobie myślę, że mój szpital to taki mój Olimp ;-)
Drodzy moi. Dziękuję Wam pięknie za odwiedziny i za wszystkie dobre słowa.
Tak sobie myślę, że jestem w świecie blogowym już prawie od roku to nie tak długo, a zarazem mam już tak wielu obserwatorów, tak wiele osób mnie odwiedza i poświęca mi swoją uwagę pisząc tyle miłych słów. Tak miło odwiedza mi się Wasze blogi i jestem zaszczycony,że mogę w taki sposób uczestniczyć w Waszym życiu. Dziękuję Wam za to. Dzięki Wam , w moich trudnych chwilach, staram się do tych miejsc uciekać , choćby mentalnie. Zapomnieć się na chwilkę.
Przepraszam,że ten post ma takie smutne zabarwienie ale na prawdę dziękuję ,że mogę bywać w tych wszystkich miejscach.
Przed pójściem do szpitala troszkę poszalałem w kuchni co było widać w poprzednim poscie i Detelina miała do mnie prośbę, którą teraz spełniam.
Sos słodko - winny jajeczny.
Moja propozycja jest aby połączyć go z malutkimi pulpecikami tak jak robiła to moja babcia i robi mama. Przepis jest bardzo, bardzo stary.
Pulpeciki przygotowujemy z mięsa mielonego. Ja podpiekam pokrojoną w kostkę cebulkę jak się zeszkli przekładam do mięsa, solę , pieprzę i wyrabiam jak na kotlety mielone. Formuję malutkie pulpeciki. Wlewam do garnka wywar z warzyw, gotuję go dzień wcześniej, a jeśli nie mamy wywaru to może być dobra kostka rosołowa na 1,5 l wody.Dodaję 5 listków laurowych około 8 ziaren ziela angielskiego i kilka ziarenek pieprzu czarnego. Kiedy woda się zagotuje i rozpuści się kostka lub kiedy wywar zaczyna się wolniutko gotować wrzucam pulpeciki, kiedy wypłyną na powierzchnie to jeszcze gotuje je na wolnym ogniu około 3 min. Wykładam pulpeciki na talerz. Rozbijam 2/3 jaja oddzielając żółtka od białek. Do żółtek dodaję powoli około 2 łyżek mąki najlepiej pszennej 550. Mieszam z żółtkami na jednolita masę i powoli wlewam do wywaru mieszając aby nie zrobiły się grudki. Powoli gotuję aż wywar zacznie się robić jakby nieco sosowaty czyli gęstnieć. Czasem trzeba dodać nieco więcej mąki, wszystko zależy od tego ile płynu mamy. zawsze trzeba najpierw mąkę
rozprowadzić w osobnym naczyniu dokładnie ją wymieszać aby nie było grudek.
Jak już wywar nieco zgęstnieje doprawiam go cukrem, pieprzem. Soli staram się używać niewiele.
Cukier ZAWSZE sypię najpierw. Potem dolewam 2/3 łyżki stołowe octu jabłkowego lub spirytusowego. Całość dosmaczam cukrem i octem. Sos musi być zdecydowanie kwaśny i słodki za razem.Na koniec wyjmuję listki laurowe aby nie zrobiły się gorzkie i bardzo, bardzo wolniutko szybko mieszając wlewam białka jajek. Zrobią się z nich takie jakby makaroniki, kluseczki, które dodatkowo zagęszcza sos. Sos smakuje wybornie z pulpecikami i młodymi ziemniaczkami.
Ja podaję go w głębokim talerzu,po prostu nalewam dość sporo sosu na brzeg talerza dokładam tłuczone ziemniaki delikatnie posypane mielonym kminkiem i dokładam 3,4 małe pulpeciki. Sos traktuję niczym swoistą zupę np. barszczyk. Jest bardzo sycący i ciekawy w smaku. życzę Wam smacznego ;-).
A teraz kilka nowych biżutek. Zrobiłem je na chwilkę przed szpitalem, bo nie mogłem się już doczekać.Reszta jak wyjdę ze szpitala. Przepraszam za jakość zdjęć.
Najpierw chcę zaprezentować misę, w której był cały mój najnowszy wypał ceramiczny, a którego dzielnie pilnowały wróbelki.
Pierścionki
Kilka nowych kolczyków. Mini sztyfty. Tak sobie pomyślałem,że muszę więcej robić takich, bo nie wszyscy lubią nosić dłuższe.
Kochani na dziś muszę kończyć.Zmęczenie daje mi się bardzo we znaki ale pomyszkuje jeszcze nieco po Waszych blogach. Dobrego wieczora i pozdrawiam Was bardzo serdecznie,Grzegorz.
Grzesiu wracaj do zdrowia. Nie bardzo widać zdjęcia bo są za duże i wchodzą praktycznie na całego bloga :( też się cieszę,że jesteś. buziaki
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo. Blogger coś dzisiaj psikusy sprawia ale już jakoś mi się udało poprawić zdjęcia.Pozdrawiam,Grzegorz.
UsuńFajnie,że się udało bo jest co podziwiać. Przesyłam troszkę słoneczka. Magda
UsuńZdrówka i szybkiego powrotu do domu. Podziwiam Cię za Twój optymizm. Wiele osób w podobnej sytuacji się załamuje, a Twoje nastawienie do życia... może powinieneś przekwalifikować się na psychologa, tylko wtedy nie miałbyś czasu na swoje pasje. Uściski przesyłam :)
OdpowiedzUsuńMasz rację, na pewno to ta skumulowana energia. Miłego wieczora i dziękuje bardzo,Grzegorz.
UsuńCudeńka:)
OdpowiedzUsuńZdrówka życzę.
Ślicznie dziękuję ;-)
UsuńZdrówka i mimo bólu pogody ducha. Sos jawi się ciekawie. Już odwiedzam Twój poprzedni wpis. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Aniu, miłego dnia.Buziaki.
UsuńJak zawsze cudeńka pokazujesz, dużo zdrówka życzę:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo Wiolu. Buziaki i dobrego wieczora,Grzegorz.
UsuńŚliczności, ale jeszcze poproszę w szczegółach misę z lilią wodną z poprzedniego posta. ;)
OdpowiedzUsuńPrzykro mi ale dostała ją w prezencie moja znajoma, a nie mam innych zdjęć. Pozdrawiam serdecznie,Grzegorz.
UsuńA to szczęściara! :)
UsuńPoczytałam sobie Trochę Twój blog i ... chyba najchętniej to bym Cię wyściskała. Jesteś uroczym, silnym człowiekiem.
Pozdrawiam serdecznie!
Lubię do Ciebie zaglądać, żeby popatrzeć i poczytać :) Życzę zdrowia i dobrego samopoczucia, pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńDziękuje bardzo Aniu, miło mi bardzo. Pozdrawiam serdecznie.Grzegorz.
UsuńGrzesiu berdzo Ci dziękuję za przepis, zadałeś sobie sporo trudu przekazując go w takich szczegółach, jeszcze raz wielkie dzięki, napewno wykorzystam przy najbliższej okazji. Misa bardzo piękna i te niesamowite kolory, takie ogniste. Kolczyki w takim kształcie to uważam jest dobry pomysł, napewno będzie spore zainteresowanie, są bardzo twarzowe i uniwersalne. Zdrowiej Grzesiu, zdrowiej.
OdpowiedzUsuńProszę bardzo, dla mnie to przyjemność lubię gotować i miło mi,że ktoś może wykorzystać jakiś mój przepis. Życzę Ci udanego gotowania. Całusy, Grzegorz.
UsuńDziękuję bardzo , staram się.
OdpowiedzUsuńAj nigdy tego nie robię , ale normalnie bym się wprosiła na tę ucztę, tak pięknie to opisałeś,że nie może być inaczej jak wybornie. A przepisu i ja nie znałam i chętnie spróbuję tylko zaopatrzę się w składnik- kminek, bo też uwielbiam aromatyczną kuchnię.
OdpowiedzUsuńSztyfciki są cudownie delikatne. Zauroczona nimi jestem. Piecyk mocno trzyma za ciebie kciuki. Całym sercem wspieram i życzę dużo zdrówka i lepszych dni miłej nocy, Kinga
Bardzo, bardzo Ci dziękuję. ;-) Oczywiście zapraszam kiedy tylko najdzie Cię ochota choćby na kawkę ;-). Miłego dnia i całusy dla całego Piecuchowa ;-).
UsuńLubię czytać Twoje wpisy na blogu :)) Mimo różnych trudności masz w sobie mnóstwo optymizmu i dobrej energii, którą się z nami dzielisz.
OdpowiedzUsuńPrzepis bardzo ciekawy, nie znałam takiego, może spróbuję. Biżutki jak zwykle piękne!
Wracaj do zdrowia i nabieraj sił. Pozdrawiam.
Dziękuję Aniu. ;-) Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.Grzegorz.
UsuńNiesamowita miseczka w pięknych kolorkach. Przepis na sosik zapowiada się ciekawie, pewnie kiedyś go wypróbuję. Zdrowiej szybko.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ago ;-). Sosik może i nie wygląda zbyt apetycznie, choć to kwestia umowna, ale zapewniam,że smakuję wybornie i inaczej niż inne znane mi sosy. Dobrego dnia, Grzegorz.
UsuńDobre nastawienie Grzesiu. Masz racje z tym Olimpem. Tam nabierasz sił, a w domu nowych pomysłów na tworzenie pieknej ceramiki. Bóg dał Ci talent i pasję do której możesz uciekać w cięzkich chwilach. To dużo, bo nie wszyscy dostali taki dar.
OdpowiedzUsuńKolejna misa z ptakami mnie zauroczyła i ta czerwień! Czekamy na nowe prace.
nabieraj sił!
Bardzo Ci dziękuję Ewuniu,Dziękują. Dobrego dnia i dla Ciebie,Grzegorz.
UsuńA ja przesyłam ciepłe myśli i dobrą energię! =D
OdpowiedzUsuńJak zawsze ;-) ,dziękuję Asiu ;-). Całus na dobry dzień, Grzegorz.
UsuńAle jestem głodna !!!!No nie, działasz na zmysły!!!!Muszę zrobić takie pulpeciki !Pychotka:)))Cudowna ta misa i wszystko co tworzysz!!!Życzę Ci ,żeby Twoja przygoda na Olimpie skończyła się z dobrym skutkiem i już zawsze niech świeci słoneczko dla Ciebie Grzesiu:)Pozdrowionka cieplutkie:))))
OdpowiedzUsuńAnitko serdecznie Ci dziękuję. Ściskam Cie bardzo mocno i buziaki posyłam. ;-). Może odwiedzisz kiermasz w Skansenie, który odbędzie się w najbliższą sobotę i niedziele? Fajnie było by się spotkać.Miłego dnia,Grzegorz. ;-)
UsuńPiękne rzeczy tworzysz! trzymaj się w tym szpitalu!pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńStaram się z całych sił.Dziękuję i pozdrawiam,Grzegorz.
UsuńGrzesiu w tak trudnych dla ciebie chwilach staramy się wspierać ciebie jak tylko możemy .Wiedz ,że nasza obecność w świecie blogu jest czymś wyjątkowym czymś niepowtarzalnym i przynajmniej ja cieszę się mogąc- mając możliwość podziwiać cuda które w obliczu choroby nie poddawając się tworzysz swym sercem. Pozdrawiam Cie serdecznie i zdrówka życzę . Miłych snów:)Trzymam kciuki modląc się za Ciebie.
OdpowiedzUsuńHaniu, bardzo pięknie Ci dziękuję. Bardzo. Grzegorz ;-)
UsuńPrzepis bardzo ciekawy, a skoro stary to tym cenniejszy. Przesyłam Ci wiele ciepłych myśli:)
OdpowiedzUsuń;-) a jaki pyszny. Miłego dnia,pozdrawiam,Grzegorz.
UsuńBardzo ciekawy przepis:) Z pewnością go wypróbuję:)
OdpowiedzUsuńPiękna misa i biżutki:)Niech ta ambrozja Ci jak najszybciej pomoże:) Pozdrawiam słonecznie:)
Dziękuję bardzo i pięknego dnia życzę,Grzegorz.
UsuńOj, jak dobrze, że masz pasję! Na pewno pomaga to Twoim myślom zmienić bieg, a cholerne choróbsko niech się wlecze obok. Zobacz ile osób trzyma za Ciebie kciuki, to musi dać Ci jakąś ochronę. Moje skromne Anioły też czuwają nad Tobą (przeczytaj mój post z 6 lipca). Pozdrawiam cieplutko...
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci śliczne. Dziękuję i Twoim Aniołom. Dobrego dnia, całusy posyłam,Grzegorz.
UsuńGrzegorz, jest zadania do wykonania - musisz to przetrwać. wracaj do sił i do domu! ładniutkie sztyfty zrobiłeś :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńStaram się bardzo i dziękuję za wsparcie i miłe słowo. Pozdrawiam,Grzegorz
UsuńTa misa jest niezwykła, przywodzi na myśl poidełko dla ptaków w zaczarowanym ogrodzie, jak się na nią patrzy to ma się wrażenie że ma w sobie duszę i to taką która zna tysiące opowieści jak Szeherezada, naprawdę niezwykła, no a Twoje biżutki jak zawsze piękne, strasznie mi się podobają takie pierścionki które Tworzysz. A co do szpitala to podziwiam Cię za Twój hart ducha, ja przy diagnozie stanu przednowotworowego się zalamalam z lekka, a Ty jesteś taki dzielny, życzę Ci jak najwięcej zdrowia, a ten wspaniały przepis wypróbuję na pewno.
OdpowiedzUsuńDiano, dziękuję Ci ogromnie. Również się nie dawaj, walcz z całych sił, choć łzy są oczyszczeniem to nigdy, przenigdy nie wolno za długo płakać. No chyba,że ze szczęścia. Dziękuję Ci z całych sił,miłego dnia. Buziaki
UsuńTo pij łapczywie te kropelki życia.
OdpowiedzUsuńI ciesz się z tego, że masz szanse na zdrowie. :-)
Wiem z czytania, że jesteś optymistą, ale dodatkowo życzę Ci ciągle nadziei i zdrowia, wytrwania i wiary. Tej nie wzniosłej, ale takiej codziennej, potrzebnej, by te kropelki czyniły dobrze. :-)
Bardzo Ci dziękuję ;-).
UsuńGrzesiu, podziwiam Cie szczerze,za hart ducha, optymizm i moc drzemiącą w Tobie. Tak trzymaj i twórz dalej piękne przedmioty są takie energetyczne, wiem coś o tym, bo od dziś mogę podziwiać w realu Twoje cudeńko. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńBeatko, to ja pięknie Ci dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i dobre myśli. Mam nadzieję,że ten drobny anemon czasem przyniesie Ci moc energii i będzie dowodem,że cząstka mnie przekazuje Ci moc dobrych uczuć. Pozdrawiam Cię serdecznie.
UsuńGrzesiu dziękuję serdecznie, za info o kiermaszu, ale niesety nie ma mnie w łodzi i nie uda mi się dotrzeć, życzę Tobie powodzenia i dużo kupujących. pozdrawiam i do zobaczenia na Piotrkowskiej
OdpowiedzUsuńDziękuję i miłego dnia.
UsuńGrzesiu- cieszę się, że mimo choroby masz takie pozytywne nastawienie do życia. Trzymam kciuki za Ciebie. Misa fantastyczna a przepis chyba podkradnę :)
OdpowiedzUsuńTrzymaj się, pozdrawiam słonecznie.
A podkradaj ;-) smacznego życzę ;-). Dziękuję za odwiedziny i miłe słowa. Miłego dnia,Grzegorz.
UsuńAle jesteś wielki. Piękne blog. Pierwszy raz tu jestem i mnie zatkało.
OdpowiedzUsuńŻyczę ......... i jeszcze więcej. Trzymaj się a będzie dobrze, bo na to zasługujesz.
Pięknie dziękuję ;-). Nie jestem wielki mam tylko 171 cm wzrostu i tak na prawdę ten ostatni centymetr robi różnicę ;-) hi hi , dzięki niemu w dowodzie mam wpisane : wzrost średni ;-). Miłego dnia i pozdrawiam serdecznie zapraszam oczywiście częściej ;-),Grzegorz.
UsuńWiesz Grzesiu zdradzę Ci pewną tajemnicę o mojej sympatii do Grzesiów wszelakich(pisałam Ci już kiedyś o niej) Pewnie sobie myślałeś,że to jakaś romantyczna historia z love story w tle.Ale nie....
OdpowiedzUsuńOtóż jest to historia szpitalno-onkologiczna.Miałam kiedyś pięcio -letniego pacjenta Grzesia którego uwielbiałam nieskromnie powiem z wzajemnością.Lubiłam go tak bardzo,że mimo iż wtedy nie miałam własnych dzieci nawet w planach postanowiłam,że jeśli będę mieć syna to będzie miał na imię Grześ.Po wielu latach od pierwszych dosłownie chwil ciąży mówiłam o swojej"fasolce"ON,bo to musiał być Grześ .I jest teraz już 15-letni i o dziwo ma taki sam "wicherek " z włosów nad czołem jak tamten mój Grześ,który teraz jest dorosły:):):)Ściskam Cię mocno!
Kasiu, pięknie ci dziękuję za odwiedziny i tą cudowną historię. ;-) Takie jest życie, nie szczędzi nikogo ale za razem daje nam tak wiele, a anioły takie jak Ty i wiele innych to dowody na to,że warto żyć. Są cięższe chwile ale i chwile radości ogromnej. Musimy nauczyć się cieszyć każdą, nawet najmniejszą cząsteczką tej wspaniałej przygody jaka jest nasze życie i żyć najpiękniej jak potrafimy. Miłego dnia,buziaki Grzegorz.
UsuńOby tak dalej pozytywnie, mimo wszystko, bo to daje siłę i wiarę (ponoć nasze choroby ciała są przedłużeniem chorób duszy, więc tylko pozytywnym nastawieniem możemy je zwalczać) - i za to Twoje podejście trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńMiska świetna - oczami duszy widzę na niej czerwone, soczyste jabłka :-)
No i dzięki za przepis - lekko się zaśliniłam, a już po kolacji ;-) Przepis wypróbuję po powrocie do domu :-)
Dziękuję Ci Sylwio. Staram się myśleć pozytywnie, czasem to trudne ale mam na takie ewentualności moją ceramikę i oczywiście Was ;-). Dziękuję,pozdrawiam Grzegorz.
UsuńŚliczne te malutkie kolczyki :) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuń:-) Dziękuję .
UsuńDziękuje Grzesiu za zaproszenie na kiermasz!!!wpadnę na pewno tylko nie wiem kiedy !!!Kiedyś ja stałam na Piotrkowskiej na Pasażu Szillera ze swoimi pracami.Teraz szykuje się z Warsztatami na Targi Rehabilitacji w hali Ekspo we wrześniu.To do miłego....pozdrowionka wieczorne:)))))
OdpowiedzUsuńNapisałem Ci informację na Twoim blogu kiermaszu. Do zobaczenia i dziękuję za odwiedziny. Buziaki.
UsuńCzasem dobrze mieć takich przyjaciół wirtualnych...Zdrowiej Grzesiu:)
OdpowiedzUsuńTo prawda ;-) dziękuję ;-)
UsuńMam problem, chciałam do Ciebie wysłać list z prośbą o adres, ale nie chce mi wysłać @, komputer mi mówi, że nie ma takiego adresu. Napisz coś do mnie na @.
OdpowiedzUsuńJuż napisałem do Ciebie ;-). Miłego popołudnia.
UsuńGrzesiu...poidełkiem jestem zauroczona!!!
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo wrażeń na jutrzejszym kiermaszu!
Ściskam mocno!
Serdecznie Ci dziękuję i buziaka posyłam ;-).
UsuńPiękna misa, uwielbiam ptaszki wszelkie. Grzesiu, trzymaj się i niech Cię nigdy nie opuszczają optymizm i wola walki. One sprawią, że pokona się każdą chorobę! Trzymam kciuki, jak zawsze.
OdpowiedzUsuńPięknie Ci dziękuję , staram się jak mogę.Buziaki,Grzegorz.
UsuńWitam serdecznie.
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu obserwuję Twój blog i podziwiam Twoje dzieła, kulinarne również. Z przepisu zamieszczonego w poście zamierzam skorzystać (bardzo podobnie robię zupę z pulpecików, ale bez jajek). Jeśli masz ochotę zapraszam na mój blog...i jeśli pozwolisz będę u Ciebie częściej gościć :-)
Pozdrawiam i życzę dużo, duuużo zdrowia.Iza
Dziękuję Ci pięknie Izo za miłe słowa i odwiedziny. Witam Cie serdecznie i odwiedzaj mnie kiedy tylko najdzie Cię ochota. Miłego wieczora, pozdrawiam, Grzegorz.
UsuńJestem pod wrażeniem...
OdpowiedzUsuńCiepłe uściski w ten deszczowy,zimny wieczór(leje u nas okrutnie),a raczej noc już.Będzie dobrze,bo dlaczego miałoby nie być :)
OdpowiedzUsuńTak myślę ;-) , przynajmniej się staram. Miłego popołudnia,Grzegorz.
UsuńGrzesiu wiem coś na temat walki o życie,ja równiez walczę. Pamiętaj pozytywne nastawienie i usmiech na twarzy duzo dają. Pozdrawiam i życzę dużo zdrowia. Misa z wróbelkami jest przesliczna :)))
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie i witam u siebie ;-).
OdpowiedzUsuńmisa jest niesamowita!! idealna w 100%
OdpowiedzUsuńdużo siły i nadziei życzę... a ja się pomodlę.
pozdrawiam
Ale to śliczne .
OdpowiedzUsuńnormalnie twórcza dusza z gigantem pomysłów!!! wszystko cudowne. Założę się, że pielęgniarki (te fajne) noszą już dumnie kolczyki, bo sztyfciki są przecudne. Życzę dużo siły po kuracjach by szybko stanąć na nogach i brać się do pracy!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Piękne prace:)
OdpowiedzUsuńNapewno wszystko bedzie dobrze!!!
Pozdrawiam i dużo zdrówka życzę!
Monika
Misa jest przecudna .Zazdrośc dusze sciska ;-((
OdpowiedzUsuń