Obserwatorzy

poniedziałek, 29 października 2012

Smutki , smuteczki, tęcza i słodkie kawałeczki nadzieji.

Drodzy moi ;-)

Czasem tak bywa  życiu, że pomimo starań ogromnych i wielkiej nadzieji wszystko toczy się inaczej. Zaczyna żyć swoim nie okiełznanym życiem, zbaczać na manowce, potykać się o cierniste , ciemne zagajniki. I pomimo iż wołamy głośno, biegniemy na oślep wyciągając pomocną dłoń  to i tak wszystko na nic. Cóż, czasem tak bywa. Lecz najbardziej boli wtedy gdy to wszystko zostaje odwrócone przeciwko nam. Jak udowodnić światu,że to my właśnie gramy tą dobrą rolę na scenie życia. Obłuda, fałsz i zakłamanie czasem zwyciężają. Tak niestety bywa i czy to się nam podoba czy nie, tak jest.
Jest jednak jedna rada na to wszystko. Choć nie jest najłatwiejsza i tak na prawdę to my sami musimy w to uwierzyć i tak postąpić. Nie będę ukrywał,że nie raz zaboli i to nawet bardziej niż sytuacja , w której się znaleźliśmy. Ale Honor i Wiara to wartości nadrzędne. Nie zabierze nam ich nikt, no chyba że mu na to pozwolimy i stracimy szacunek do samych siebie.
Kochani moi przepraszam za ten dziwny i pewnie mało zrozumiały wywód i za tak ogromne nie bycie z Wami w naszym blogowym świecie. Jak że mi Was brakowało!!! Przepraszam strasznie ale ostatnim  czasem moje życie i świat tak okrutnie poszarzał, nabrał barw granatu i miedzi, przysłonił mi cały lazur nieba. Czułem się okrutnie źle, noce niestety nie dawały ukojenia, a myśli kłębiły się w mojej głowie niczym zmarznięte szpaki na suchym badylku przed wejściem do karmnika. Czułem jak powoli acz skutecznie wyjadają resztki moich marzeń i nadzieji. Kolory zaczęły blaknąć i zapadała ciemność, głucha, samotna i przerażająca. Wiedziałem,że muszę coś zrobić! Zamknąć oczy, nabrać głęboko powietrza w płuca, choć i te dały mi się ostatnio nieźle we znaki, i rozdmuchać z całych sił te czarne myśli.
 Próbowałem ale się nie udało. Spróbowałem raz jeszcze ale i tym razem efekt był mizerny. Pomyślałem sobie, czy to już koniec, czy właśnie tak to wszystko dobiegnie końca. Wiedziałem,że tak nie chcę, że nie chcę gorzknieć i umierać powoli każdego dnia ze smutkiem na twarzy.  Tyle razy powtarzałem do siebie, że cokolwiek się wydarzy trzeba wierzyć w lepsze jutro i uśmiechać się ponad wszystko.
Usnąłem.
Przyśniła mi się moja kochana babcia. Usiadła cichutko w swoim fotelu, gestem ręki zaprosiła mnie do swojego pokoju, zawsze tak robiła. Kochana.
Siedziała taka maleńka ,drobniutka w swoim granatowym szlafroku w kolorowe groszki, uśmiechała się delikatnie, jak zawsze pachniała kremem nivea i miętowymi landrynkami.
Sen był tak realistyczne, że przebudziłem się zapłakany, bo wiem że babcia odeszła 12 lat temu.
Babciu co chcesz mi powiedzieć? Usnąłem.....
Wnusiu , tam w kredensie na półce są nasze ulubione czekoladki, podaj je nam. Zasłodzimy te smutki. I tak ciepło babcinego serca, spokój i czekoladki wypełniły pokój. O jakże okrutnie tęsknię za Tobą babciu.
Wnusiu, pamiętasz opowieść o miękkim i puchatym? spytała.
Jak że mam nie pamiętać, oczywiście.
Było sobie maleńkie miasteczko, piękne, zadbane, kolorowe z mnóstwem pięknych kwiatów, rozszczebiotanych wróbli, leniwie wylegujących się , uśmiechniętych kotów.
Mieszkańcy tego miasteczka zawsze się uśmiechali, byli szczęśliwi.
Nie mieli wielkich bogactw, żyli skromnie, rodzinnie ale każdy z niech miał zawsze przy sobie maleńki woreczek. Nikt nigdy bez niego nigdy nie wychodził z domu. Kiedy się spotykali, witali się miło, życzyli dobrego dnia i zawsze częstowali wzajemnie odrobina miękkiego i puchatego ze swoich maleńkich woreczków. I  tak zawsze było, że ten kto dawał więcej ze swojego woreczka temu zawsze więcej przybywało.
Mieszkała z nimi również pewna miła kobieta, nie była rodowitą mieszkanką ale od wielu lat mieszkała w miasteczku. Kiedyś musiała wyjechać na dłużej, pożegnała się ze wszystkimi, zabrała swój woreczek, rozdała odrobinkę znajomym i wyjechała.
Upłynął jakiś czas i do miasteczka przyjechała inna kobieta. Również miała woreczek ale zupełnie inny. Twardy i bardzo kolczasty. Na domiar wszystkiego była lekarzem. Nie mogła się nadziwić jak to możliwe, że w miasteczku wszyscy są tacy szczęśliwi, uśmiechnięci, nikt nie choruje, nie smuci się.
Była dość przewrotną kobietą i szybko wymyśliła jak by tu ubić niezły interes.
Otworzyła gabinet i zaczęła zapraszać ludzi. Na początku nikt tnie miał powodów aby przychodzić do niej ale sprytna lekarka wymyśliła jak by tu przyciągnąć pacjentów.
Zaczepiała mieszkańców i z uśmiechem na twarzy częstowała ich zawartością swojego woreczka, mówiąc żeby nie dzielili się z nikim, a najlepiej pochowali swoje woreczki głęboko w szafach.
I tak powoli ale skutecznie zaczęło się dziać. Ludzie stawali się nerwowi, zabiegani, już nikt się nie uśmiechał, i coraz mniej osób dzieliło się zawartością swojego woreczka.
Ludzie zaczęli chorować, a sprytna pani doktor w końcu nie mogła narzekać na brak pacjentów.
Kwiaty dawno zwiędły i nawet zawsze wesołe wróble pochowały się w gęstych zaroślach, a koty tylko straszyły nocą blaskiem swoich demonicznych oczu.
I nagle, jak podmuch wiosennego zefirka, wróciła z dalekiej podróży mieszkanka miasteczka.
Najpierw bardzo się wystraszyła, bo nie takie miasteczko opuszczała. Prawie nikt jej  nie poznał, nawet zaprzyjaźniony kot udawał ,że mocno śpi kiedy przechodziła koło jego płotka.
Spotkała grupkę dzieci i spytała co się stało ale żadne nie chciało jej nic powiedzieć. Wyjęła więc ze swojej torby swój woreczek , piękny, puchaty i miękki i postanowiła poczęstować je jego zawartością.
 Dzieci powiedziały,że one swoje woreczki pochowały głęboko w szafach i nie zamierzają jej poczęstować swoimi. Ale ona tylko szeroko się uśmiechnęła i jeszcze szerzej otworzyła swój woreczek.
 Dzieci zaczęły brać z niego pełnymi garściami, szybko pobiegły do swoich domów i pochowały podarki w swoich woreczkach. jakie było ich zdziwienie kiedy woreczki nagle z twardych, brudnych i kolczastych pozmieniały się w pięknie śnieżno białe i miękkie. I nagle poczuły nie odparta ochotę rozdać z nic odrobinkę każdemu.  Jak pomyślały tak uczyniły.
Trwało to nieco ale dziś miasteczko znów jest piękne, z pięknymi ludźmi, leniwymi kotami, i głośnymi wróblami. Po przebiegłej pani doktor nie zostało ani śladu.
Morał tej opowieści jest taki,że każdy może kiedyś zabłądzić ale tak na prawdę w każdym z nas jest ta maleńka cząsteczka dobra, która choćby nie wiem co się wydarzyło tkwi w nas. Musimy ją tylko odnaleźć w sobie i rozdawać. Im więcej tym większą mamy siłę.
Zapomniałem o tym  babciu. ;-(
Kochani moi, przepraszam raz jeszcze za tak długi czas kiedy mnie nie było z Wami.Dziękuję za wszystkie dobre słowa i oczekiwanie na mnie. Postaram się teraz bywać regularniej. Od wczoraj nastąpił dość duży zwrot w moim dotychczasowym życiu. Okrutnie się boje ale jestem pełen nadzieji.
Nie na próżno dane było mi zobaczyć dziś rano piękna tęczę.
Mam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej, może nie łatwiej ale postaram się nie dać.
A teraz nieco o tym co się u mnie ostatnio działo.
Latem, poza kończeniem wystroju w Marionetce, brałem udział w pierwszym Konkursie Polskiej edycji Mistrza Wypieków.
Podszedłem do tego nieco sceptycznie, bo wcale się za mistrza nie uważam, co prawda czasem coś upiekę ale moje umiejętności wcale nie są aż takie duże. Potrafię upiec każde z podstawowych rodzajów ciast ale do mistrza mi daleko.
Jednak po namowach znajomych zdecydowałem się na wzięcie udziału w programie.
Było bardzo fajnie, poznałem mnóstwo cudnych ludzi i wspaniałych mistrzów wypieków.
Na planie mieliśmy niezła zabawę i wbrew oczekiwaniom producentów prawie żadnej walki między sobą. A musiało się dziać, bo publiczność musi się bawić.
Moje zmagania możecie obejrzeć na TLC w każdą środę o 21:30 i powtórki w poniedziałki o 23:30.
Miłej zabawy ;-).
A oto kilka moich inspiracji po programowych ;-).
Tort z biszkoptem kawowym, przekładany kremem z gorzkiej czekolady, z konfiturą wiśniową. Na wierzchu obkładany prawdziwą bita śmietaną i dekorowany karmelizowanymi płatkami róż. Oczywiście jadalnymi. ;-) Zapewniam iż są pyszne.



Zrobiłem jeszcze dwa torty na zamówienie. Pierwszy na chrzciny.
Tort na śmietankowym biszkopcie, przekładany ananasem i kremem cappuccino. Oblany białą czekoladą, dekorowany czekoladowymi, płatkowymi różami i bitą śmietaną o smaku wanilii.Całość oprószyłem płatkami kokosa.
Nawet małą dedykację umieściłem.
Tort musiał smakować, bo została tylko jedna róża z dekoracji, nikt się nie odważył jej zjeść ;-).


Powstał jeszcze jeden.
Na mocnym czekoladowym biszkopcie, z gorzkim ganarzem, czekoladowym musem, przekładanym wiśniami, lekko nasączony likierem Amaretto, Bita śmietaną i dekorowany aronia z mocnej alkoholowej kąpieli.




I tak sobie poszalałem w kuchni. Oj słodko było ;-). Teraz zaś szaleję z szarlotkami na kruchym cieście z miodem i lekką pierzynką z białek.
Oczywiście nie omieszkam się z Wami podzielić jak tylko zrobię zdjęcie.
Jest jeszcze kilka spraw, którymi chciałbym się z Wami podzielić ale post ten i tak przybrał już gigantyczne rozmiary i nie chce Was zanudzić.
Idę dziś do szpitala na moją chemię, postaram się coś napisać.
Kochani, raz jeszcze bardzo dziękuję za wszystkie słowa wsparcia, nadzieji i za to ,że jesteście ze mną. Bardzo dziękuję.
Choć potknąłem się i zabłądziłem to powoli wychodzę na prostą.
Dobrego i miłego dnia Wam życzę. Przygotowuje szpitalna wyprawkę, a potem zatopię się w lekturze Waszych blogów, by podziwiać wasze światy.
Miłego dnia, Grzegorz.






40 komentarzy:

  1. Witaj Grzesiu. Dobrze, że już wróciłeś. Ta tęcza to na pewno dobra wróżba. Dobrego tygodnia

    OdpowiedzUsuń
  2. No i się popłakałam, wspaniały sen, wspaniała opowieść, ogądałam ten program o wypiekach zupełnie nie świadoma, że ktoś z blogowego świata może tam być. Musze teraz przemyśleć i przetrawić bo zakręciłeś kolbą w mojej głowie. Uściski dla Ciebie

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeszcze nigdy nie czytałam czegoś tak cudnego(nie lubię czytać).Powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  4. Życzę Ci dużo siły i wytrwałości.Kiedy mi się śni moja babcia to znak ,ostrzega mnie przed nadchodzącą chorobą lub złymi wiadomościami,jak dobry duszek ,który czuwa nade mną.Pozdrawiam ,miłego tygodnia:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam Twój post na jednym oddechu... historia twojej Babci bardzo mnie wzruszyła i dodała nadziei na lepsze jutro... Ściskam Cię mocno i wierzę, że w końcu będzie lepiej;-)) Aneta

    OdpowiedzUsuń
  6. Jest tęcza, jest nadzieja... a to chyba bardzo istotne, nieprawdaż ? ;-)
    To taki woreczek kolorowej drogi ku lepszemu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj,

    Coś czuję, że odpłacę Ci się za tego długiego posta długim komentarzem... : )
    Od niedawna podczytuję Twojego bloga i bardzo to lubię. Twoje opowieści czyta się jednym tchem. Och, boskie są.

    Pisałeś o tych wszystkich smutkach, a ja sobie czekoladę podjadałam i myślałam: "wyślę mu zdjęcie"... Po chwili czytam, że Ty dostałeś słodkości od swojej kochanej babci. :)

    Nie ważne, czy śliczna tęcza nadzieję. Najważniejsze, że uwierzymy w jej zbawienną moc. My, ludzie potrzebujemy takich znaków, żeby na nowo uwierzyć, żeby zapaliła się iskierka nadziei.

    Babcia? Babcie są kochane. :) Moja odeszła trzy tygodnie temu. Chorowała na raka od kilku lat. Miała ogromną chęć życia. Była radosna właściwie do samego końca. W końcu komórki czerniaka złośliwego w płucach dokonały swego. Umarła w dniu urodzin świętej s. Faustyny (obydwie dostały to samo imię na chrzcie) przy odmawianej Koronce do Miłosierdzia Bożego. Miała piękny pogrzeb. Świeciło słońce mimo, że dzień wcześniej i dzień później padał ciągle deszcz.
    Chyba nie powinnam pisać o śmierci, ale bardziej chodzi mi o to, że ta kochana babulka dożyła 81 lat i żartowała z nami jeszcze tydzień przed śmiercią. Nigdy nie narzekała. Chemia wiele jej pomogła.

    Życzę Ci, tyle radości życia, ile miała moja babcia, tyle woli walki, ile miała babcia i tyle nadziei i wiary, ile ona miała. :)
    Niech jak najczęściej w Twoim życiu pojawia się tęcza i słońce.

    Pozdrawiam,
    Kasia.

    OdpowiedzUsuń
  8. PS. Nabrałam wielkiej ochoty na te Twoje torty :) Nie mów, że nie jesteś mistrzem, bo ja widzę, że jesteś :D
    A ten pierwszy, to moje ulubione połączenie smaków.

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj dobrze, że wróciłeś :) Przydałby się taki puchaty woreczek ;) może ludzie by złagodnieli jakoś ...

    Pozdrawiam Cię cieplutko mimo chłodu za oknem :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Grzesiu jak dobrze że sie odezwałeś..... wiem że czasami nachodza człowieka takie czarne mysli zwłaszcza gdy poważnie choruje.... ale ja myslę że wizyta Babci była potrzebna abys otrzymał wsparcie, żebys wiedział że jest ktos bliski po drugiej stronie teczy który sie za ciebie wstawia u Pana Boga.... to dobry znak....
    a torty.... ech narobiłeś takiej ochoty że nie wiem.... a na mojej wsi żadnej cukierni hi hi....
    Grzegorz trzymam kciuki.... wychodź z tego cienia choroby.....
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj!!!

    Przeczytalam, popłakałam się, wspomniałam moją kochaną Babunię której od dawna już przy mnie niema.
    Ty mi ją przypomniałeś, na moment stanęła mi przed oczami jak żywa i zrobiło mi sie cieplej koło serca a swiat stał się piękniejszy, milszy.... szkoda że tylko na chwilkę ale i za nią ogromnie Ci DZIĘKUJĘ, pozdrawiam bardzo serdecznie, Magnolia57
    Wszystko inne też super!!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Przeczytałam cały post z wielkim zainteresowaniem, również opowieść o puchatym woreczku, która mnie wciągnęła. Życzę Ci dużo dobrych myśli, pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja tam ciągle wierzę, że ludzie są dobrzy i tylko czasami zdarzają im się wpadki. Przesyłam dużo dobrej energii i pozdrawiam cieplutko;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Dobrze,że jesteś.

    Nie wiem jak mogłam cię nie zauważyć , program raz widziałam. Po prostu nie spodziewałam sie tam Ciebie oglądać:-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Opowiedziałeś piękną historię,pokazałeś wspaniałe torty,masz wiele talentów:))Życzę Ci wszystkiego dobrego,przyjmij ode mnie trochę miękkiego i puchatego:))Pozdrawiam Cię serdecznie:))

    OdpowiedzUsuń
  16. Wraz z pierwszymi płatkami śniegu zamieniam się w łasucha i poszukuję kulinarnych inspiracji. Zachwyciłam się Twoimi tortami. Oj, będę miała do zrzucenia nieco ciałka wiosną, jak zapatrzona w te słodkości zacznę je realizować, ale co mi tam! :-) Pozdrawiam serdecznie i trzymam kciuki za zdrowie. Riannon :-)

    OdpowiedzUsuń
  17. Jak dobrze, że się odezwałaś Grzesiu. Bywają dni jak czarne dziury... ale zawsze jest światełko w tunelu pamiętaj!
    Przesyłam ciepłe myśli, pozdrówka

    OdpowiedzUsuń
  18. To zadziwiające jak wiele mamy wspólnego choć nie znamy sie w realnym świecie. Twoja opowieść poruszyła mnie do głębi. Wiele z niej rozumiem bo ostatnio zmagam się z życiem w podobny sposób. I opowieść o Babci... cóż ja często kieruje się jej radami i sposobem w jaki żyła.
    Myślę że ten woreczek i jego zawartość to zwykła życzliwość, dobro i empatia. Takie to proste a takie trudne dla niektórych aby się Tym dzielić. I powiem Ci, Grzesiu że postać tej złej lekarki wpisała się niestety doskonale w rzeczywistość z jaka walczę a walczę o traktowanie człowieka jak osoby, żywej czującej a nie numeru PESEL.
    Życzę Ci z całego serca zdrowia i sił do walki ale najbardziej dobrego samopoczucia i wiary w ludzi. I pamiętaj, jeśli potrzebujesz pomocy proś, pisz dawaj znać. Zawsze znajdzie się ktoś kto wyciągnie do Ciebie woreczek, ten z mieciutką zawartością :)

    OdpowiedzUsuń
  19. jak dla mnie bomba, mały łasuch jestem, a o tym co było szybko trzeba zapominać, dobre wnioski wyciągać i zmieniać siebie ile sił,walka z wewnętrznym egoista jest trudna, ale może sie udać ;) Ciszę się ,ze powracasz z nowa siłą energią i planami, oby częściej.

    OdpowiedzUsuń
  20. Grzesiu torty są pyszne na pewno to widać:) Trzymaj się tam chłopie bo brakowało Cię tutaj. A jak zobaczyłam nowy post odetchnęłam że wrócileś:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Widziałam Twoje zmagania w programie telewizyjnym. Gratuluję odwagi. Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  22. Ale ty Grzegorz jesteś , zawsze ale to zawsze oglądając i czytając Twoje posty leci mi ślinka, te torty- mistrzostwo.A tak wogóle to mądry chłopak z Ciebie i babci trzeba zawsze słuchać.Cieplutko pozdrawiam, trzymaj się mocno.

    OdpowiedzUsuń
  23. Dobrze,ze znowu jesteś:) i ja taka maniaczka programów typu "pokaż co potrafisz" przegapiłam program z Twoim udziałem?!:(muszę poszperać w necie, może gdzieś jest dostępny on line.Wypieki jak zwykle- piękne, bo smaczne z pewnością też:)
    Piękny post!!!!

    OdpowiedzUsuń
  24. Rety, jakie cudowne słodkości!!!!! Grzesiu, ta tęcza to naprawdę dobry znak! Wszystkiego dobrego dla Ciebie! :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Przypowiewieśc o woreczku bardzo mądra i daje do myślenia. Miejmy nadzieje,że na naszej drodze spotkamy mięcej ludzi z miekkimi woreczkami i oczywiście sami też takowe miejmy. Twoje słodkości wygladają niesamowicie i zapewne przepyszne są. Od środy zaczynam oglądac program i będę tobie kibicować :) Trzymaj się Grzesiu. Piszesz,że pakujesz wyprawkę,czy wybierasz sie do szpitala? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  26. Piękna i wzruszająca opowieść. Pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  27. Oj jak dobrze znowu Cię "czytać" !!!Wspaniała i mądra przypowieść, szkoda tylko, że współczesna większość ludzi nie dostrzega już takich wartości. Ja uwielbiam stare mądrości babć i dziadków, są bardzo cenne i nigdzie ich nie znajdziemy. Torty genialne!!! w ten deszczowy poranek aż mi tymi słodkościami humor poprawiłeś, bardzo mi się podobają. Oglądałam ten program z ciekawością, jednak nie zwróciłam uwagi na uczestników, przepraszam. Gdybym wiedziała, że tam Jesteś to byłyby jeszcze większe emocje i trzymanie kciuków. Trzymaj się Grzegorzu i nie poddawaj się. Pozdrawiam bardzo serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  28. Marzę o takim konkurskie!!! Nie miałam pojęcia, że taki program zaczął się. Gdzie kupiłeś te róże jadalne? pozdrawiam. ps. torty są piękne, wiem dobrze, jak trudno się je dekoruje.

    OdpowiedzUsuń
  29. Od jakiegoś czasu marzę o takim konkursie, a tutaj proszę ;-). Napisz proszę na mojego emaila gdzie kupiłeś te jadalne kwiaty? marzę o bratkach, wiadomo, że będą wiosną,ale nie wiem, gdzie je można kupić. Torty bardzo ładne. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  30. Skupiłam się na różach i tortach, a potem przeczytam o Twoich przemyśleniach, bólu i pięknym śnie.
    Powiem tak, masz złote ręce i duszę :-), torty są piękne, ceramika ciekawa, czego się nie dotkniesz zamieniasz w złoto...nie znamy się, a czuję, że jesteś niezwykłym człowiekiem. Co do Babci, to moja zmarła 5 lat temu, do dziś mnie zatyka w krtani, do dziś widzę ją w oknie machającą do mnie, na dowidzenia...wiem o czym napisałeś.

    OdpowiedzUsuń
  31. Pięknie opowiedziałeś historię o rozdawaniu siebie w cząsteczkach dobra...Niezwykłe..., to takie proste a wiele ludzi ma z tym problem, chowają gdzieś swoje woreczki...Z pewnością jednak więcej jest tych rozdających, ja w to głęboko wierzę:)
    Torty wyśmienicie się prezentują, przepiękne i z pewnością smakowały wszystkim, którzy mieli je przyjemność spróbować..
    Życzę Ci wielu rozdających ludzi wokół i zdrowia dużo, i kolorów tęczy na co dzień..Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  32. Opowieść o woreczku bardzo mądra i daje do myślenia;) Pozdrawiam Cię Serdecznie!!

    OdpowiedzUsuń
  33. Rozczuliłeś mnie Grzesiu, przypowieścią, snem, przemyśleniami...Dobrze, że już Jesteś. Trzymam kciuki za szpital. A co do tortów, to genialne, jesteś Mistrzem, ten różany cudo! Pozdrawiam cieplutko i się trzymaj, Żania

    OdpowiedzUsuń
  34. Drogi Grzesiaczku :) ZAPRASZAM PO WYRÓZNIENIE ... przysiadam sobie u Ciebie cichutko ... żeby odpocząć po trudach dnia , żeby posłuchać ... spokornieć ...i popłakać sobie czasem ... podkraść odrobinę tej tęczowej nadziei ...lubię te romantyczna nutkę i ta mądrość która w sobie masz
    dziękuję że mogę gościć u Ciebie
    dobrej nocy :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Grzesiu, jak miło mi znów gościć tu u Ciebie! Choć post pisałeś tak dawno jestem pełna pozytywnych myśli i nadzieja mnie nie opuszcza, a zwłaszcza po przeczytaniu Twej wspaniałej opowieści - tak pełnej mądrości i wartości dziś już niemal zapomnianych naszła mnie refleksja. Tobie życzę jak najwięcej słońca na tym niebie pomalowanym tęczą. Zawsze po deszczu wychodzi słońce. Tobie też! Ściskam i przesyłam moc pozytywnych uścisków. Pisz Grzesiu co tam u Ciebie, jak po chemii i wogóle pisz - jesteśmy tuu wszyscy z Tobą!

    OdpowiedzUsuń
  36. Grzesiu gdzie bywasz? Za długo Cię nie ma, odezwij się...

    OdpowiedzUsuń
  37. Wpadłam by życzyć Zdrowych i Wesołych Świąt :)

    OdpowiedzUsuń
  38. Radosnych, magicznych i pełnych rodzinnego ciepła Świąt Bożego Narodzenia!

    Tomaszowa

    OdpowiedzUsuń
  39. Jestem zaskoczona twoimi talentami kulinarnymi, jak zobaczyłam 1 tort, po prostu odpadłam - wygląda po prostu nieprzyzwoicie dobrze, wolę nie myśleć jak smakuje! Cieszę się, że dałeś namówić się znajomym na udział w programie! Najlepszego w NR - pewnie to banalne ale przede wszystkim zdrowia!

    OdpowiedzUsuń
  40. Witaj,
    Poczytałam troszkę, tak dużo piszesz o wierze w dobro,w dobry los, podziwiam. W świecie pełnym złych ludzi, złych emocji odnajdujesz same piękno i bajeczny świat, niesamowite. Ja zobaczyłam siebie w wierszu tym o łzach co jak ogień palą. Może dlatego, że nie nikt nie opowiadał mi bajek, może dlatego że nikt nie wiedział,że jestem.
    Iza

    OdpowiedzUsuń