Obserwatorzy

wtorek, 29 listopada 2011

Jeszcze raz ;-)

Kochani nie wiem co się stało z wielkością tych zdjęć ale rzeczywiście są maleńkie więc jeszcze raz je zamieszczam w nowym poscie i tym razem mam nadzieję,że wszystko będzie ok. Serdecznie dziękuję za wszystkie odwiedziny i miłe słowa ;-). Pięknego dnia wszystkim życzę.
W następnym poście chciałbym Wam kogoś przedstawić, nieco się wstydzi ale.... :-).








Raz jeszcze przepraszam za usterki techniczne. Miłego dnia Wszystkim.
Ależ cudnie dziś za oknem i tyle słońca!!! może to juz wiosna ??? ;-) Buziaki,Grzegorz.

" Tyle słońca w całym mieście... "

Kochani,dzisiaj aura sprawiła nam kolejną miłą niespodziankę i cudne , prawie wiosenne,gdyby nie lekki mrozik, słoneczne przedpołudnie i ranek. Oj jakby cudnie było by aby taka pogoda aż do kwietnia przetrwała! lecz to niemożliwe. Mróz  i śnieg bardzo potrzeby jest,choć i bywa kłopotliwy ale bez niego wiosna nie była by wiosną i tak dalej ... ;-)
Ja jednak zauroczony dzisiejszą pogodą i słońcem światło odnalazłem w sobie i naszła mnie nie odparta chęć podzielenia się nim z Wami, życząc pięknego i miłego dnia. Bardzo pięknie dziękuję za wszystkie Wasze słowa otuchy i miłe wpisy.
A oto kilka zdjęć mojego wewnętrznego  "światełka " jak zawsze z niecierpliwością będę czekał na Wasze opinie ;-). Buziaki wszystkim.


Finał mojego Candy zbliża się niepostrzeżenie, ogarnia mnie powoli lęk i jakieś takie miłe zarazem uczucie,bo bardzo chciałbym sprawić komuś przyjemność. Miłego dnia. ;-) Grzegorz.






niedziela, 27 listopada 2011

Czas na herbatkę...


Kochani,za oknem aura już prawie zimowa więc zapraszam na herbatkę z pomarańczą,goździkami i kardamonem ;-). A oto przedstawiam mój nowiutki imbryczek i filiżankę w cudnym i energetycznym kolorze. Serdecznie Wam dziękuję za wszystkie komentarze.DZIĘKUJĘ.

sobota, 19 listopada 2011

Myśli kłębią się w głowie,świeca waniliowa lśni migotliwym światłem,wieczór tworzenia przede mną...

Kochani,tak jakoś nie mogę pozbierać się po ostatnich " atrakcjach " ale nie można tak dłużej.Dziękują Wam Wszystkim za wszystkie wpisy ,miłe słowa,że jesteście za mną ;-) bardzo to miłe i ważne dla mnie. Dziękuję.

Ostatnio w szpitalu kiedy nie mogłem usnąć, a kroplóweczka powoli odliczała krople pozwoliłem dłoniom przejąc inicjatywę i takowe nowe tworki wyszły.











A to miał być imbryk. Miał być piękną damą ale tak nieco nie przemyślałem umieszczenia dzióbka, bo wyszedłby w nieco niefortunnym miejscu. Tak więc powstała cukiernica albo puzderełko na cosie wszelakie. A może, ktoś z Was pomoże mi wymyślić inne przeznaczenie.? Dobrej nocki i pięknej niedzieli. Przepraszam za jakość zdjęć ale w szpitaliku oświetlenie kiepskie było.














czwartek, 10 listopada 2011

Nowinki wczesno poranne, a raczej późno nocne.

Witajcie Kochani ;-). Jednak to prawda, nieprzespane noce mają tą jedną zaletę,że bywają kreatywnie wykorzystane. Rano trudno oczka otworzyć ale aromat kawki zaraz mnie postawi na nogi. Mozolnie zdjęcie po zdjęci uwieczniam moje prace z nadzieją,że jeszcze troszeczkę uda mi się wyczarować tym moim aparacikiem w telefonie choć troszkę życia i barw. Niestety nadszedł czas intensywniejszego myślenia, a raczej realizacji kupna sprzętu z prawdziwego zdarzenia, bo inaczej już się nie da. Wasza wyrozumiałość na jakość moich zdjęć w końcu się wyczerpie ;-) , a i ja już nie mogę tak dłużej. Więc dopisuje kolejną pozycję do mojej listy planów do zrealizowania ;-).
Bardzo serdecznie dziękuję za komentarze i wpisy,jak zawsze sprawiają mi ogromną radość.
A teraz kilka odpowiedzi na pytania.
Majcia to prawdziwa księżniczka najwspanialszej rasy na świecie, czystej krwi kundelkowej. Na zdjęciu wydaje się duża ,a w rzeczywistości jest postury troszkę większego terierka. Ma cudną biszkoptową barwę i kremową kryzę. Jest grzeczna ,czasami ;-) ale to mądra sunia. Po spacerku grzecznie podaje wszystkie 4 łapki i bez wytarcia w czystą ściereczkę i dokładnemu wyczeseniu futerka nie wejdzie do domu. Taka mądralinka! Wie,że pan nienajzdrowszy. Tak kiedyś sobie myślałem o zwierzątku ale niestety ze względu na moją chorobę na myśleniu się kończyło. Aż tu los 3 lata temu sprawił mi niespodziankę i nieco wystawił na próbę.Jeśli Was nie zanudzę to opowiem co się wydarzyło.
Trzy lata temu do baru prowadzonego przez bliska mi osobę zawitała malutka,wygłodzona i wyziębiona sunia.Bar znajduje się przy trasie nieopodal lasu.Tam sunia znalazła ratunek i opiekę.Dostała na tarasie wielkie,ocieplone pudło, a był to koniec pażdziernika i zamieszkała w nim.Witała radośnie gości baru ale nie zakłucała ich spokoju i w żadnym razie nikomu nie przeszkadzała. Po tygodniu czy 2 zaczęła przybierać na wadze wizualnie tylko tak jakoś szybko iż w niedługim czasie było wiadomo dlaczego. Domek został jeszcze bardziej docieplony,w menu dostawała lepsze kąski,wszyscy pracownicy baru zaangażowali się w pomocy przyszłej mamusi ;-).
Aż 16 listopada suncia zniknęła. Poszukiwania nie odniosły skutku ale wpadliśmy na pomysł,że sunia nie chciała robić nam kłopotu i pewnie znalazła bezpieczne i ustronne miejsce na swój poród. Był listopad,minusowe temperatury i padał śnieg.Nie myśląc długo zaczeliśmy jej szukać. Aż w pewnym momencie usłyszeliśmy cichutkie popiskiwanie dochodzące z pobliskiego lasu za płotem oddzielającym las od baru.Andrzej przeskoczył przez ów płot i ruszył w kierunku dobiegających popiskiwań i nagle zobaczył małą jamkę, pewnie po jakimś lisku, w której zobaczył zwiniętą w kłębuszek,dygoczącą z zimna sunię ,a pod jej brzuszkiem 6 maleńkich, cudnych stworzonek.Bez namysłu zaczął zbierać rodzinkę,maluchy chował w kieszeń kurtki,owijał szalikiem,sunia jakby rozumiała,że chce jej pomóc ujęła w pyszczek jednego maluszka i drepcząc za Andrzejem poszli w kierunku baru.Przywitaliśmy ich ze łzami w oczach i nadzieja w sercach,że wszystko będzie dobrze,bo baliśmy się,że mama i maluszki strasznie przemarzli i może być różnie,choć nie staraliśmy się myśleć o złych rzeczach.Przygotowaliśmi rodzince posłanie pod jedną z szafek,wiedzieliśmy,że to niezgodnie z przepisami sanepidu ale na szybko nie wiedzieliśmy co wymysleć,teraz priorytetowym celem było pomóc maluszkom.No i się udało!Urodziło się 5 piesków i jedna sunia,właśnie Majcia.


Mamusia dzielnie opiekowała się swoimi maluszkami ale i pozwalała nam na pomoc sobie.Wiedziała,że i ona i maluszki są bezpieczne więc żyło nam się wspólnie dobrze.Maluszki szybko przybierały na wadze i każdego dnia zaskakiwały nas nowymi sukcesami w swoim rozwoju.Majcia była jednym z mniejszych psiaczków ale szybko stała się naszym pupilkiem,w końcu jedyna panienka ;-).






 Aż pewnego dnia przyszedł czas na szukanie domków dla wszystkich.Smutek nas ogarnął ale i nadzieja,że uda nam się znaleźć dobrych, nowych opiekunów. I tak się też stało.Daliśmy ogłoszenie i w niedługim czasie maluszki znajdowały nowe domki.
Po Majcie 2 w kolejce pojawiła się starsza Pani i była bardzo szczęśliwa,że może zabrać suncię do siebie.Wtedy i my byliśmy zadowoleni,choć łezki się pokręciły w oczach przy pożegnaniu ale nadzieję mieliśmy ogromną,że razem będzie im dobrze.
Psia mama wyjechała z jedym "synkiem" do niemiec,bo zabrał ją jeden z gości baru,nawet przysłał zdjęcie z domu,oj trafiło się im naprawdę cudne  psie,szczęśliwe życie.
Aż tu po 4 tygodniach w drzwiach baru pojawiła się Pani z naszą suncią ze słowami,że nie może się nią opiekować,bo niegrzeczna jest strasznie,wszystko gryzie i okrutnie szczeka.Majeczka wyglądała strasznie!!! wystraszona,zziębnięta,okrutnie chuda,prawie zagłodzona!!!Bez namysłu zabraliśmy ją do siebie.Płakaliśmy jak dzieci i prosiliśmy wszystkie anioły żeby pomogli nam poraz kolejny uratować Majcię.


I poraz kolejny,po długim leczeniu i wielu przeciwnościach losu udało się!!!
Teraz nawet jeśli czasem alergia mi dokucza,łzy kapią po brodzie,a z nosa mały kranik to wolę wziąść podwójną dawkę leku,bo Majcia jest już moja i nikomu jej nie oddam. Choć czasem bywa niemądra,niesłucha nikogo to jak tylko spojrzy na mnie tymi swoimi migdałowymi oczkami,to wszystko mija, a nawet jak są jakieś małe gniewoszki i muchy w nosie to w 1 sekundzie o wszystkim zapominam.Paradoksalnie jeśli chodzi o czyste objawy alergii to Majcia jest dla mnie jak szczepionka ;-).Częste przebywanie w jej towarzystwie uodparnia mnie na alergeny, które ma na sobie,choć jest czyściutka ;-).
I tak się rozpisałem straszecznie,troszku klawiaturę zmoczyłem łezkami ale wspomnienia wróciły i dobre i złe.Ale taka jest ta moja historia kiedy to Majcia zagościła u mnie.









A teraz kilka zdjęć moich nowych tworków.Najpierw niebiańsy goście choć tak na prawdę to Pani Lasu, a może Elficka księżniczka i Gejsza.















Dwie nowe misy.








Patera na owoce jedna z pierwszych niestety nieco nie udana,bo troszkę spękała na brzegach ale za to ma swój charakterek.




I mydelniczka.


Dziękuję za wytrwałość i mam nadzieję,że tym moim dzisiejszym pisaniem nie zanudziłem Was zbytnio.Dziękuję,że jesteście ze mnią i mnie wspieracie.Choć czasem trudno i los poplącze te nasze pajęczynki to trzeba się choć raz dziennie uśmiechnąć, a dzięki Wam uśmiecham się częściej. Miłego dnia i dziękuję.